Pan Maciej został zaproszony do nocnego klubu na wrocławskim Rynku na "taniec artystyczny". 25-latek wydał w nim ponad 29 tys. zł. Zawiadomił policję, bo czuje się oszukany.
Miłego oglądania! Film humorystyczny! Snapchat: endrrriuu Facebook: https://www.facebook.com/Alvar-697175317091190/
Wzięłyśmy „gwiazdę” na taniec prywatny i kiedy tam siedziała, dziewczyny zaczęły dzwonić na swoje numery. Dzwonki było słychać w jej rzeczach. Dopadłyśmy do nich, a tam nasze fanty. Tak się sprawa wyjaśniła. Brzmi jak scenariusz filmu o życiu półświatka… No, trochę tak jest. W klubie nikt nie miał umowy o pracę.
Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Właściciel nocnego klubu z wrocławskiego Rynku skazany na 3 tysiące złotych grzywny za świadczenie usług erotycznych zakazanych w centrum Wrocławia. Zakaz wprowadzony został przez Radę Miejską w 2017 roku. Badając sprawę biznesmena sąd ocenił, że wrocławscy radni mieli prawo uchwalić tego typu zakaz i nie narusza on „konstytucyjnych standardów”. Skazany w czwartek Piotr N. jest szefem firmy, do której należy klub „Burleska”. Jeden z kilku nocnych klubów działających na Rynku. Ową ”usługą erotyczną” ma być przede wszystkim taniec na rurze. Dodajmy, że lokal – oprócz głównej sali, w której tańczą skąpo ubrane kobiety – ma też pokoje prywatne, do których klient może zaprosić tancerkę, za dodatkową opłatą. Obwiniony biznesmen przekonywał, że nie ma mowy o „usługach erotycznych”. Dowodził nawet, że w jego firmie obowiązują kary za łamanie uchwały Rady Miejskiej. Z jego punktu widzenia taniec na rurze to „taniec artystyczny wykorzystujący elementy nagości”. PRECDEDENSOWY PROCES o taniec na rurzeSąd nie zgodził się z tymi argumentami. Przeanalizował nagrania z klubowego monitoringu, ogłoszenia o naborze tancerek, wystrój klubu, a nawet nazwy drinków (Kiss czy Perversion). Kobiety tańczą skąpo ubrane, a czasem w ogóle bez ubrania. W ogłoszeniach mowa jest o „zmysłowym tańcu”, a kandydatki na tancerki w ogóle nie muszą umieć tańczyć. Poza tym do ich zadań należy też dosiadanie się do klientów żeby „dotrzymać im towarzystwa”. W grudniu opisaliśmy historię dwóch tancerek Burleski, które stanęły przed sądem oskarżone o przestępstwo. Podczas prywatnego tańca ukradły klientowi dwa łańcuszki, warte przeszło 3 tysiące złotych. Dowodem przeciwko nim są nagrania z klubowego monitoringu. Po naszym artykule sąd przejrzał akta tej sprawy i przeanalizował nagrania z monitoringu. To dodatkowy argument za skazaniem. ZOBACZ TEŻ: Tancerki klubu Candy upiły klienta na śmierć? Uchwała Rady Miejskiej, zakazująca usług erotycznych 3 centrum Wrocławia, miała zlikwidować takie kluby jak Burleska. Łamanie tego zakazu jest wykroczeniem. Może za niego grozić nawet miesiąc za kratkami. Na tego typu kluby jest dużo skarg. Klienci nierzadko tracą w nich spore sumy pieniędzy i nie pamiętają w jakich okolicznościach je wydali. Pojawiają się podejrzenia, choć nigdy nie udowodnione, o dosypywaniu do drinków jakichś substancji odurzających. Niedawno do sądu trafił akt oskarżenia tancerek z innego klubu z wrocławskiego Rynku. Zarzut: nieumyślne spowodowanie śmierci klienta, obywatela Turcji. Z ustaleń śledztwa wynika, ze mężczyznę upiły na śmierć. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Wrocławianin, absolwent prawa, wygrał proces o prawie 30 tys zł, jakie wydał w nocnym klubie na Rynku - jednym ze słynnych lokali działających kiedyś pod marką „Cocomo”. Po dwóch drinkach dziwnie się poczuł i niewiele pamięta co się działo dalej. A wtedy właśnie zaczął wydawać spore sumy. Sąd cywilny przyznał rację, że to co klub na nim zarobił to „bezpodstawne wzbogacenie”. Wyrok jest już prawomocny, pan Bartłomiej przekazał egzekucję pieniędzy komornikowi. Klub „Princess” to jeden z kilku tego typu lokali we wrocławskim Rynku. W październiku 2015 roku idącego Rynkiem Bartłomieja S. zaczepiła młoda kobieta. Zaprosiła go „na darmowy pokaz” do klubu „Princess”. Tam zamówił drinka za 50 złotych. Natychmiast dosiadły się do niego dwie młode kobiety. Im też zamówił po drinku. Potem wypił jeszcze jednego i zaczął się dziwnie czuć. Zaproszono go do pokoju na „prywatny taniec”. Tu przestał pamiętać co się z nim działo. Kojarzy jedynie, że pojawił się jakiś szampan. Następna rzecz, którą pamięta, to moment gdy stoi przed bankomatem z ochroniarzem klubu i kelnerką, próbując wypłacić pieniądze. Chcieli od niego 6 tysięcy złotych. Kiedy doszedł do siebie okazało się, że z konta zniknęło 29 830 zł. Największy rachunek to 20 tys zł, zapłacony po godzinie 3 w nocy. Zawiadomił policję. Ale śledztwo umorzono, bo policja nie znalazła dowodów, by ktokolwiek dopuścił się oszustwa. Wtedy pan Bartłomiej – absolwent studiów prawniczych – postanowił wytoczyć proces cywilny. Zatrudnił radcę prawnego, który – na początku 2018 roku – wezwał klub do zwrotu pieniędzy. Przekonując, że płacił za kolejne drinki i szampana „w stanie wyłączającym świadome i swobodne podjęcie decyzji”. Klub odmówił. Wtedy sprawa trafiła z pozwem do sądu cywilnego. W pozwie gość klubu przekonywał, że musiał być pod wpływem środków odurzających. Przed wejściem do klubu nie pił alkoholu i nie brał narkotyków. Dziwnie się poczuł po wypiciu zaledwie dwóch drinków. W pozwie znalazł się nawet wniosek o zaangażowanie biegłego psychiatry. Miałby on próbować ocenić – na podstawie analizy monitoringu z klubu – czy pan Bartłomiej mógł być czymś odurzony. W kieszeni mężczyzna znalazł wydruki z terminala do płacenia kartą z odrzuconymi transakcjami na kwoty od 9 do 19 tys zł. Pozew przedstawia to jako dowód na to, że pan Bartłomiej miał problemy z prawidłowym wpisaniem PIN-u. To dodatkowa poszlaka wskazująca, że mężczyzna był Bartłomiej zwrócił też uwagę, że duże kwoty 9 999 zł, 14 999 zł i 19 999 zł próbowano wypłacać w odstępie pięciu minut. Na dodatek te kwoty nie pasują do cennika z klubu – czytamy w pozwie. Najdroższy alkohol ma kosztować najwyżej 322 zł za butelkę. Im dłużej mężczyzna przebywał w klubie, tym większe kwoty płacił i próbowano ściągnąć z jego konta. „Będąc świadomym swoich czynów, Pan Bartłomiej nigdy nie zdecydowałby się na zakup alkoholu w nocnym klubie za tak znaczne kwoty, przeznaczając na to wszystkie swoje oszczędności” – przeczytać można w uzasadnieniu pozwu. - „Żaden racjonalnie myślący człowiek, świadomy tego co robi, nie dokonywałby zakupu tych samych produktów w tak wysokich cenach - zwłaszcza, że z pewnością nie byłby w stanie ich skonsumować.”Wyrok zapadł w listopadzie ubiegłego roku. Nie było długiego procesu, bo firma, do której należy klub, w ogóle nie stawiła się w sądzie. Nawet nie odebrała pozwu. Sąd wydał tzw „wyrok zaoczny”. Został uznany za doręczony i uprawomocnił się. Podobnych historii – jak pana Bartłomieja – znamy wiele. Wszystkie są do siebie bardzo podobne. Wielu klientów tego klubu też dość szybko traciło świadomość i zaczynało wydawać kwoty, których normalnie nie płaciliby za alkohol w nocnym klubie. Zwykle jednak klienci, którzy czuli się pokrzywdzeni, składali zawiadomienia do prokuratury. To pierwsza sprawa cywilna, przeciwko klubowi, o której słyszeliśmy. Wygrana przez klienta. Co prawda wyrok jest zaoczny, nie będzie miał uzasadnienia ale żeby go wydać sąd musiał uznać argumenty, przedstawione z pozwie. Zobacz takżeMost Tumski ma nowy kolor. Są i kłódki zakochanychAkcja policji. Zatrzymali człowieka. Potem mieli wypadekW Cocomo na Rynku stracił 30 tysięcy. Sąd kazał je oddaćTak powstaje tramwaj na Nowy DwórSamolot krąży nad wrocławskim lotniskiem. Co się dzieje?Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Michał bawił się z kolegami w klubie nocnym Euphoria. Jego przyjaciele zeznali, że mimo, iż nie miał pieniędzy i był w takim klubie po raz pierwszy, został zaproszony przez jedną ze striptizerek na prywatny godziną 1 chłopak sam wyszedł z klubu. 19-latek poszedł na dworzec Garbary mimo, że jego mieszkanie było w zupełnie innym kierunku. W okolicy dworca odnaleziono jego telefon. To właśnie dzięki niemu można było ustalić, jaką trasę przebył chłopak. Po raz ostatni telefon logował się ok. godz. 5 nad studiuje na Politechnice Poznańskiej i mieszka na Ratajach. Nie zna miasta, dlatego niewykluczone, że się zgubił. Jednak detektyw, który zajmuje się jego sprawą twierdzi, że ktoś mógł podać 19-latkowi środki odurzające. To jest spokojny, ułożony chłopak. Nie chciałby uciekać, nic o tym nie świadczy. Bardzo przejmował się studiami i to w zasadzie było najważniejsze w jego życiu. Następnego dnia z rana miał być na zajęciach w-f i jeszcze potwierdzał znajomym swoją obecność. To nie jest chłopak, którego znaleźlibyśmy normalnie w klubie nocnym, który by za dużo pił lub brał narkotyki. Po prostu razem z kolegami chciał się tamtego wieczora zabawić. Prawdopodobnie nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, co się dzieje w takich klubach - powiedział w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" detektyw Bartosz Weremczuk. Policja prosi o pomoc w poszukiwaniach. Chłopak ma ok. 190 cm wzrostu. W dniu zaginięcia miał na sobie czarne spodnie, czarną polówkę i długą czarną kurtkę z napisem New Balance. Osoby, które mają jakiekolwiek informacje na temat Michała są proszone o kontakt z policjantami z komisariatu na Nowym Mieście pod nr tel. 61 841 23 11 lub newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez także: Zobacz także: 11 pytań do prywatnych detektywów CAŁOŚĆOceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze pytanie, dlaczego nie wsiadł do jedynego autobusu? Oznacza to że nie miał zamiaru wracać na tamtą chwilę. Dlaczego? Nad tym powinni się zastanowić. Może był z kimś umówiony, może ta dziewczyna się do niego odezwała. DZIWNE TOjak to sie dzieje ze gina mlodzi ludzie?teraz takie czasy ze strach isc na jakies im[prezy narkotyki picie i narzady na sprzedaz chodliwy towar .Seryjny łowca organów działa w polsceNie zapłacił za usługę, a za to jest niestety kara. Panienka tak się domyślam wystawiła chłopaka bandytom. Dlaczego policja nic nie robi z tymi pseudo klubami, gdzie są w bandycki sposób okradani i nici klienci. Po podaniu pewnych środków mógł iść prosto, a nie kontaktować za bardzo. W tych klubach tak robią dają ghb, podpatrują pin i wypłacają ile da się kasy z konta. Mogło być też tak że nie chciał pić, nie chciał płacić to go zasada: razem idziemy i razem wracamy, nie powinno być innej opcji , ale widać takie beznadziejnie nieodpowiedzialne czasy/młodzi !!! I są takie, a nie inne skutki, przykrestudent bez pieniędzy zaproszony przez striptizerkę na prywatny pokaz , taniec , dziwne. a , jak jest w artykule , wychodzi sam z klubu i idzie na dworzec a mieszka po przeciwnej stronie miasta , następnie gubi telefon i ślad się urywa . czy na pewno to on zgubił ten telefon a nie został podrzucony dla zmylenia poszukiwań ??Mam nadzieję, że się znajdzie. Trzymam latek w klubie ze striptizem nie jest ani spokojny ani ułożony. Zmieńcie wchodzimy i wychodzimy razem Kiedyś z koleżanką wypłacalam pieniądze z Bankomatu obok tego klubu , to wyszedł „właściciel „ jak twierdził z ochroniarzem i zapraszali nas do środka „chodźcie dziewczyny my Was oprowadzony wypijemy drinka , posiedzimy „ Ja nawet z takimi ludźmi nie zaczynam rozmowy bo swój rozum mam ale zastanawiam się co by było gdyby trafili na kogoś innego bo nie oszukujmy się od razu było po nich widać , ze mają jakiś ukryty plan . Uśmieszki spojrzenia itp także ostrzegam , dziewczyny żeby uważać na takie zaczepki .Odkrywcajuz N...4 lata temuKit z odnajdywaniem telefonu w okolicy dworca , to staly kit ! AAAwiecej można by wyweszyc z okolicznościami odnalezienia telefonu ,,,,PEWNIE BYLO TERAZ DZWON BO KTOS IDZIE to i telefon się znalazł .
prywatny taniec w klubie nocnym